Przejdź do głównej zawartości strony

Łukasz Drewniak | Kołonotatnik

[…] Stuhr grał nie jed­ną postać, nie jed­nego pechowego bohat­era tylko taką sytu­ację, w której Pap­kin jest Każdym Polakiem, wszyscy Pola­cy, jakich może­my sobie wyobraz­ić, wyłażą z niego i panoszą się na sce­nie. Nie ma jed­nego Pap­ki­na jest gale­ria osobowoś­ci, stanów emocjon­al­nych, typów postaci. Stuhr gra Pap­ki­na w każdej sce­nie inaczej, ba! – gra kilku­nas­tu różnych Pap­kinów w ramach tej jed­nej sce­ny.
Pap­kin jest pol­skim Zeligiem Woody Allena, człowiekiem, który się sta­je kimś innym w zależnoś­ci od sytu­acji. Bo człowiek jest chwilowy i tylko za obec­ną chwilę odpowia­da, jest sobą tylko w tej chwili. Stuhr wycis­nął na sce­nie to założe­nie jak gąbkę. Wypróbował wszys­t­kich możli­wych Pap­kinów. Był Pap­kin gang­ster samochwał, Don Juan Pap­kin, czaru­ją­cy uwodzi­ciel, który najpiękniej uwodzi samego siebie, Pap­kin koneser chwil, Pap­kin tchórz, Pap­kin krę­tacz, Pap­kin dziecko, Pap­kin intry­gant, Pap­kin fajtła­pa, zło­tousty Pap­kin i Pap­kin kibol z bejs­bolem. Pap­kin smakosz win i Pap­kin bufon. Pap­kin przekup­ny i Pap­kin hipochondryczny. Pap­kin łaskawy i Pap­kin mści­wy.
Te pap­ki­nady Macie­ja Stuhra zdawały się nie mieć koń­ca. Aktor-bajer­ant rozśmieszał widzów i zaskaki­wał ich, wchodz­ił z nami w najróżniejsze inter­akc­je na wid­owni. Osobowoś­ci Pap­ki­na pchały się wszys­tkie naraz na scenę, ale Stuhr wypuszczał je kole­jno po sobie. Chci­ał, żebyśmy się z Pap­ki­na śmi­ali, ale i go lubili. Zach­wycali się nim i bard­zo mu współczuli. Bo on marzy o jed­nym świecie a zmus­zony jest żyć w drugim. Te światy się nie skle­ja­ją. Obow­iązu­ją w nich różne prawa. W pier­wszym jest tylko Pap­kin – w drugim Pap­kin i inni ludzie. Pap­kin wpa­da do tego drugiego świa­ta wyłącznie na chwilę i zaraz z niego ucieka.
Tylko taka chwilowość, wielość daje mu jakieś szanse w tym gang­ster­skim głupim świecie. Pap­kin wygłu­pia się bo jest Pap­kinem chwilowym, mrug­niesz okiem to zniknie. Stale gra kogoś, kim nie jest. Albo jest nim tylko w swo­jej głowie a wszelkie pró­by zain­stalowa­nia go w rzeczy­wis­toś­ci spala­ją od razu na panew­ce. To Pap­kin małpi­arz, to Pap­kin kome­di­ant. Kole­jny teatral­ny Mun­chausen. Ze zmyśle­nia czyni dzi­ało sztu­ki, sam się zmyśla, jako Polak i aktor. Jako zwierzę sceniczne, jako mał­pa. Prze­cież zaraz po awan­turze z ludź­mi Rejen­ta krę­ci na komórce film o swoich wyczy­nach, z dwoma taran­ti­nowski­mi pis­to­le­ta­mi i spowol­niony­mi kadra­mi jak w Matrix­ie. I to jest proszę państ­wa rola życia”

Cała recen­z­ja do przeczy­ta­nia tutaj: www.drewniakteatr.pl