„[…] Stuhr grał nie jedną postać, nie jednego pechowego bohatera tylko taką sytuację, w której Papkin jest Każdym Polakiem, wszyscy Polacy, jakich możemy sobie wyobrazić, wyłażą z niego i panoszą się na scenie. Nie ma jednego Papkina jest galeria osobowości, stanów emocjonalnych, typów postaci. Stuhr gra Papkina w każdej scenie inaczej, ba! – gra kilkunastu różnych Papkinów w ramach tej jednej sceny.
Papkin jest polskim Zeligiem Woody Allena, człowiekiem, który się staje kimś innym w zależności od sytuacji. Bo człowiek jest chwilowy i tylko za obecną chwilę odpowiada, jest sobą tylko w tej chwili. Stuhr wycisnął na scenie to założenie jak gąbkę. Wypróbował wszystkich możliwych Papkinów. Był Papkin gangster samochwał, Don Juan Papkin, czarujący uwodziciel, który najpiękniej uwodzi samego siebie, Papkin koneser chwil, Papkin tchórz, Papkin krętacz, Papkin dziecko, Papkin intrygant, Papkin fajtłapa, złotousty Papkin i Papkin kibol z bejsbolem. Papkin smakosz win i Papkin bufon. Papkin przekupny i Papkin hipochondryczny. Papkin łaskawy i Papkin mściwy.
Te papkinady Macieja Stuhra zdawały się nie mieć końca. Aktor-bajerant rozśmieszał widzów i zaskakiwał ich, wchodził z nami w najróżniejsze interakcje na widowni. Osobowości Papkina pchały się wszystkie naraz na scenę, ale Stuhr wypuszczał je kolejno po sobie. Chciał, żebyśmy się z Papkina śmiali, ale i go lubili. Zachwycali się nim i bardzo mu współczuli. Bo on marzy o jednym świecie a zmuszony jest żyć w drugim. Te światy się nie sklejają. Obowiązują w nich różne prawa. W pierwszym jest tylko Papkin – w drugim Papkin i inni ludzie. Papkin wpada do tego drugiego świata wyłącznie na chwilę i zaraz z niego ucieka.
Tylko taka chwilowość, wielość daje mu jakieś szanse w tym gangsterskim głupim świecie. Papkin wygłupia się bo jest Papkinem chwilowym, mrugniesz okiem to zniknie. Stale gra kogoś, kim nie jest. Albo jest nim tylko w swojej głowie a wszelkie próby zainstalowania go w rzeczywistości spalają od razu na panewce. To Papkin małpiarz, to Papkin komediant. Kolejny teatralny Munchausen. Ze zmyślenia czyni działo sztuki, sam się zmyśla, jako Polak i aktor. Jako zwierzę sceniczne, jako małpa. Przecież zaraz po awanturze z ludźmi Rejenta kręci na komórce film o swoich wyczynach, z dwoma tarantinowskimi pistoletami i spowolnionymi kadrami jak w Matrixie. I to jest proszę państwa rola życia”
Cała recenzja do przeczytania tutaj: www.drewniakteatr.pl