„Nowy dyrektor przewietrzył ten teatr i zaprosił chociażby Michała Zadare. Jego „Zemsta” jest jedną z najlepszych interpretacji Fredry w historii teatru (widziałem sporo). Świeża. Uniwersalna. Bezczelna. Intensywna. Tutaj szable wymienia się na pistolety, a złoto na mamonę. Mafia zamiast sarmatów. W tle Marvin Gaye i Lana Del Rey. Nie uwiera nas kostium, a przypudrowany nos nie wywołuje alergii. Opowieść o skłóconych sąsiadach jak soczewka do pokazania Polski i świata. Wszystko będące odwzorowaniem obrazu Edwarda Hoppera „Nocne marki”. Współczesny skłócony świat, a przy tym językowo sto procent „Zemsty” w „Zemście”. Największym zwycięstwem tej inscenizacji jest właśnie zachowanie tekstu Fredry, niby fredrowskie rymy napisane w latach 30. XIX wieku, a jednak są one mówione tak, jak się mówi w życiu codziennym. To wielka zasługa i Zadary i aktorów, którzy w brawurowy sposób inteligentnie bawią się słowami. I tu należy wymienić świetnego Arkadiusza Brykalskiego, jego Cześnik jest bezwzględny, niezwykle grubiański to biznesmen, który trzęsie lokalnym światkiem gangsterskim. Fenomenalny Maciej Stuhr, jakby stworzony do Papkina. Po niezliczonych swoich poprzednikach zdziera kostium błazna, marionetki i pomimo, iż szarżuje grubą kreską to przedstawia nam Papikna jako człowieka, upodlonego i tonącego w swojej mitomanii, ale jednak człowieka. Urzekła mnie też Klara grana przez Paulinę Szostak, idealnie skrojona do naszych czasów, pełna chimer, dąsów, humorzasta, krzykliwa, umiejętnie przez aktorkę modelowana. Zemsta odczytana przez Zadare nie jest już jedynie pokrytą kurzem opowiastką o skłóconych sąsiadach i Polsce, a skłóconych ze samym sobą samotnych ludziach, którzy jak na obrazie Hoopera, zatracając się wkraczają w pustkę. Śmierć człowieczeństwa w nowym dekoracjach. Bardzo pyszne. Idźcie do Teatru Komedia, mamy przebój, jest bardzo cool!”
Cały tekst przeczytasz na: https://www.instagram.com/p/C60Qb3hI5E5/?img_index=1