„Czego nie widać to teatralny inside joke, czyli dowcip skierowany do tych, którzy wiedzą – w tym wypadku znają teatr od środka. Rozbawią ich kpiny z próby generalnej, reżyser z kompleksem boga i chimeryczni aktorzy. Historia prowadzi nas za kulisami, pokazując kolejno trzecią generalną, jedno z początkowych wystawień sztuki i jej ostatni pokaz. Mogłoby się więc wydawać, że zarówno fabuła, jak i dowcipy w niej zawarte przemawiają do osób tylko z branży. Tak jednak nie jest, bo „Czego nie widać” to farsa, która wychodząc od satyry na teatr przeradza się w gorzko-słodką refleksję o egzystencji.(…)
Doskonały jest Adam Ferency jako Selsdon Mowbray a także Lidia Sadowa w roli Belindy Blair, która pod koniec bierze na siebie dramaturgiczny ciężar opowieści. Obsada gra tym lepiej, im bardziej farsa zapada się w tragiczny wymiar, tym lepsze jest też tempo, właściwie wszystko działa znakomicie. Całość grana jest we wspaniale dowcipnej scenografii Wojciecha Stefaniaka, wywracając do góry dnem (zgodnie ze scenariuszem) wszystko, co widać na scenie. Zespołowi twórców udało się opowiedzieć historię o teatrze w teatrze i udrękach tworzenia go, czyli udrękach życia.
To banał, powiedzieć za Edwardem Stachurą i Bruno Latourem, że życie to przecież teatr, ale warty powtarzania, bo właśnie tego świadomość, czyni z teatralnych wystawień dzieła tak fascynujące, ukazuje widzom nowe i niezmienne prawdy o nich samych i o rzeczywistości. Farsa ma do tego wyjątkowe narzędzia – snując opowieść na granicy śmiechu i płaczu, obnaża to, co koszmarne i co piękne w życiu. Tak właśnie działa „Czego nie widać”: razem z bohaterami stajemy się na jeden wieczór pokłóconymi aktorami, którzy nie cierpią tej roboty i kochają ją – tylko po to, żeby wyjść z teatru z przekonaniem, że zawsze jesteśmy aktorami”