„Dawno nie widziałem tak entuzjastycznych reakcji w teatrze. Ostatnio chyba na musicalu 1989, ale tam były starszaki i wapniaki, których, jak wiadomo, łatwiej wzmóc i na lep nostalgii chwycić. Nastoletnia widownia to jest grubsza sprawa. À propos grubości […].
Nazwa żoliborskiej sceny zobowiązuje, więc Pasztety… humorem stoją. Nowa premiera Komedii wieńczy pierwszy sezon dyrekcji Krzysztofa Wiśniewskiego i dowodzi żywotności klasycznych i dobrze rozpoznanych technik teatru dramatycznego wzbogaconych o bezpośredniość środowiska impro […].
Absolutnym przebojem Pasztetów… jest scena, w której Mirella i jej ojczym wspólnie naprawiają rower. To inscenizacja mema z sakramentalnym zapytaniem patriarchy: „ale mnie świecisz, czy sobie?”. Owacja, która wybuchła po tej frazie, przyniosła mi niespodzianą ulgę […].”