„W znakomitej „Zemście” Michała Zadary z Teatru Komedia w Warszawie stało się coś niezwykle ważnego, co sprawiło, że szczery śmiech od czasu do czasu wiązł mi w gardle, a jedna ze scen wzruszyła mnie do głębi, nie mówiąc już o tym, że wywindowała ten spektakl na dużo wyższy poziom teatru niż ten zwyczajowo zarezerwowany dla komedii Fredry. I nie mówię tu o – ryzykownej na granicy szarży, umownej do granic – konwencji „mafijnej”, w którą została tu opakowana fabuła naszej narodowej komedii. Mówię tu o zderzeniu ludzkiego świata postaci Fredry z malarstwem Edwarda Hoppera, które z marionetek we fredrowskim świecie wiecznej zgrywy i śmiechu zrobiło prawie że tragiczne postaci, nie mogące się odnaleźć w świecie i w rolach przez ten świat im wyznaczonych”